Wszędzie śnieg, rażąca biel skropiona ludzką krwią. Wszyscy kaszlą.
Kaszlą i zdaje się, że wciąż się duszą. Hermiona też kaszle, próbując
pozbyć się całej toksyczności dymu… Pieką ją oczy, ale nie przeciera
ich, bo jej ręce są czymś zbrudzone… Krwią. Jej własną? Nie ma pojęcia.
Ogląda swoje ręce i widzi kilka oparzeń i niezbyt głębokich ran. Patrzy
na swoją różdżkę. Kawałek drewna, który nie pierwszy już raz uratował
jej życie. Znów atak kaszlu, czuje, jakby miała zaraz wypluć wraz z nim
swoje płuca. Ogląda się wokół siebie. Inni też zaczynają wychodzić z
czegoś, co było kiedyś wagonem, widzi rudą czuprynę Ginny, która znów
odznacza się na tle śniegu… Dean, który podpiera się o jakiegoś
chłopaka. Między nimi kilku aurorów, większość z tych, którzy przybyli
na pomoc sprawdzają jeszcze teren wokół. Ale nie było już ani śladu
Śmierciożercy. Ludzie zaczynają wołać. Zdaje się, że chcą im pomóc. A
gdzie Seamus? Nie widziała, żeby opuszczał wraz z innymi wagon. Seamus…
I w tym momencie zrobiło się czarno.
I w tym momencie zrobiło się czarno.
Autor: Sevelis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz